"Kościół w Polsce miał w historii wielu wybitnych biskupów. Biskup Wilhelm Pluta należy do najwybitniejszych. Mogę spokojnie powiedzieć, że niewielu takich pasterzy miała w naszych czasach Europa. Jego programy duszpasterskie, jego analizy i przemyślenia wybiegają w przyszłość, promieniują intuicją wiary i długo jeszcze będzie z nich się można uczyć duszpasterstwa nowoczesnego i skutecznego"

abp Józef Michalik, Gorzów Wlkp. 22 stycznia 2001 r.


Pic 1

LISTY PASTERSKIE

Jedną z charakterystycznych form pracy bp. Wilhelma Pluty były listy pasterskie. Podczas posługi biskupiej w Gorzowie bp Pluta przygotował ponad 120 listów pasterskich. Cześć z nich - staraniem bp. Pawła Sochy - została wydana w 1985 r. W zbiorze zatytułowanym "Aby wszyscy byli jedno" znajdziemy 51 listów. Poniżej przentujemy framgemnty kilku z nich.

O MIŁOŚCI BRATERSKIEJ W PARAFII I W PRACY DUSZPASTERSKIEJ
(fragment listu pasterskiego z 10 kwietnia 1973 r.)


Budowanie Kościoła, urzeczywistnienie chrześcijaństwa ma kierunek pionowy i poziomy - "Słowo Boże" idzie z góry, z Boga do ludzi, powoduje też odpowiedź serca ludzkiego w postaci zawierzenia Bogu i wiary, która idzie znowu w kierunku pionowym, z ziemi do Boga: "Chleb Boży" - sakramentalna łaska znowu idzie z góry, z Boga do ziemi i z powrotem niesie człowieka do Pana Boga, a więc znowu obustronny kierunek pionowy; ale budowanie Kościoła idzie też w kierunku poziomym, poprzecznym: Miłość Boża - idzie do braci i tworzy coraz szerszą bazę na ziemi pod wysoką wieżą połączenia nieba z ziemią. Ciało Mistyczne, cały Kościół i poszczególne części jego - parafie uwidaczniają cały Kościół - muszą się budować w górę i wszerz, a dopiero tak będzie mocno stał na nogach cały Kościół, jeżeli wszystkie jego parafie tak będą budowane. I nie możemy relacji Nowego Testamentu o parafii przyjąć tylko w sensie opisu historycznego "jak to było". Według rozumienia współczesnego, Pismo Święte jest nie tylko relacją o tym, co minęło, ale jest zasadą tego, co jest, co być powinno, a więc parafia, według Nowego Testamentu, dopiero wówczas jest parafią Kościoła Jezusa Chrystusa, gdy w niej urzeczywistnia się wspólnota braterska z gotowości do wzajemnej miłości ofiarnej równocześnie z posługą słowa, posługą sakramentu i kultu. Tyle nam mówi relacja Nowego Testamentu. A jak wygląda to nasze zwyczajne posługiwanie duszpasterskie w parafii? Nieustannie pełnimy posługę "Słowa Bożego", uczymy po największej części bardzo dużo i bardzo sumiennie i ofiarnie, pełnimy też z wielką ofiarnością posługę "Chleba Bożego" - staramy się o nabożeństwa i kult, o modlitwę, o upiększenie domu Bożego, wszystko to czynimy bardzo ofiarnie i sumiennie… A przecież jeżeli nie będziemy równocześnie pełnić posługi "Miłości Bożej" - będziemy pozbawiać Kościół jego szerokiej bazy… Powstaje jakaś może i bardzo wysoka fikcyjna wieża, łącząca niebo z ziemią przez "Słowo Boże" i "Sakramenta" - a więc w kierunku tylko pionowym. A choćby była ta wieża najwyższa - może się jakoś przewrócić, jeżeli nie będzie miała podstawy wziętej z naszej pracy idącej wszerz, łączącej naszych ludzi, coraz liczniejszych, węzłem braterskiej mocnej wspólnoty. I to jest właśnie ta szeroko pojęta praca nad istnieniem miłosierdzia w parafii, nad "jałmużną" szeroko pojętą w sensie usłużenia drugiemu bratu - tym, co ma, i tym, czym się jest. Sama posługa Słowa Bożego i sama posługa sakramentalno-modlitewna nie dokonuje absolutnie przebudowy postawy życiowej naszych wiernych. Nie dokona tego najlepsza "odnowa liturgii" w sensie uproszczenia rytu, w sensie wprowadzenia języka ojczystego. Dzisiejsi najlepsi znawcy nowoczesnych ruchów liturgicznych są tego świadomi, że najlepsze uczestnictwo w liturgicznej akcji zostanie tylko zewnętrznym gestem, i tylko właśnie gestem zostanie, a nie przeniknie wnętrza uczestników, jeżeli akcja liturgiczna w parafii, cała posługa sakramentalna nie jest "niesiona" przez społeczność serc, usłużną miłością powiązanych. Wprawdzie nie można absolutnie lekceważyć ducha wspólnoty, rodzącej się ze spotkania przy ołtarzu, ale ona naprawdę dopiero wówczas jest wspólnotą, jeżeli po odejściu od ołtarza jest przedłużana w szarej posłudze dnia, w bratniej miłości.


CHRYSTUS ŚWIATŁOŚCIĄ ŚWIATA
(fragment listu pasterskiego z 31 stycznia 1972 roku)


Dzienniki bogatego społeczeństwa opisały taką scenę: Stoją obok siebie dwie trumny, w nich zwłoki dwóch samobójców. Jako pożegnanie jeden z nich napisał: "Idę, aby wiedzieć prawdę, jak to jest", a drugi: "Idę, aby znaleźć dobroć i miłość". Wy, którzy mnie słuchacie, może powiecie: "Mamy inne kłopoty, my szukamy czego innego, my się pytamy, jak sobie życie urządzić, jak więcej zarobić, jak mieszkanie zdobyć, jak w tym zagonieniu znaleźć chwilę wytchnienia". Ale ci wspomniani samobójcy też byli ludźmi i widocznie po uporaniu się z kłopotami, jakie Wy macie, stanęli przed pytaniami życia duchowego. Różne są one. U nas w Polsce jeszcze przed tą sprawą ducha stoimy, jaka jest treścią takiego zdarzenia: Był proces, sądzono młodego człowieka za zdradę narodu. "Musiałem tak postąpić, aby życie uratować" - rzekł. A starsza osoba takie snuła o tym rozważania: "Kryminał dał mu szkołę - to widać. Młody, bo młody. Kto wie, co on ma na sumieniu, jeśli taki w ogóle ma sumienie". Człowiek nie rodzi się z sumieniem. Trzeba, żeby rodzice, księża, szkoła, przyjaciele - jakoś to poustawiali.

Tak, to nasza wspólna troska o sumienie, troska o nawracanie, stale na nowo podejmowane, troska o pokutę, aby sumienie nie zamarło. Tak, bo i kryminał nie wszystko zrobi dobrze. (...) W tej pracy ofiarnej, świadomie stale prowadzonej, codziennie musi odbywać się dialog, rozmowa z Bogiem - w Chrystusie Jezusie. Bo "religia" to nie normy, martwe "przykazania" ani "zwyczaj ojców" - ale odpowiedź moja na wezwanie Boga. W Chrystusie woła Bóg: "Bądź mój, bądź w miłości mojej". A moja odpowiedź: "Tak, ja jestem gotów na to". Ale na taką odpowiedź zdobędziecie się tylko w Chrystusie i w Jego łasce. Taki to jest dialog między Bogiem a nami! Zacznijcie spotykać się z Chrystusem w Jego słowie, najowocniej działającym w sakramencie, a odmienicie się na stałe: sumienie Wam się odezwie i bezpiecznie Wami pokieruje po drogach życia.

Był grzesznik. Spowiadał się. Żadne słowo spowiednika nie wzruszyło go. Ani to, że ciężko łamie nienaruszalne prawo Boże. Nie chce zła porzucić. On nawet nie czuł, że to zło jest tak wielkie - gdy on "przykazania Boże łamie". Ostatnia prośba spowiednika: Zrób tę ofiarę, oderwij się od zła - dla Pana Jezusa. I niespodziewanie tak bardzo szczerze i z całym przekonaniem rzekł grzesznik: "Tak, dobrze, dla Niego to zrobię". Tak - nie dla "przykazania" się zmienił i nawrócił. Ale dla osoby Jezusa Chrystusa, który przez chrzest dopuścił tego grzesznika do "życia w Chrystusie". Tak, Chrystus na nowo odezwał się: "Nawróć się", a grzesznik usłyszał w sobie ten głos. Człowiek ten wierzył jeszcze w Jezusa Chrystusa, choć taki był już grzeszny. Dlatego usłyszał Pana Jezusa.

O STAŁYM DUCHU POKUTY
(fragment listu pasterskiego z 11 lutego 1975 roku)


"Nawróćcie się do Mnie, (...) a Ja nawrócę się do Was" (Zach 1, 3). "Panie, Ty sam nawróć nas do Siebie to i my się nwrócimy (Sam.). Oto słowa Bożego Objawienia. Możemy się z Bogiem pojednać, ale ostatecznie to Bóg sam musi nas do Siebie nawrócić. Prośmy Go o to nawrócenie. A my, nawróceni do Boga, obcujmy z Nim, z Bogiem żywym, Stwórcą - jak z Ojcem i kochając Go, kochamy z Nim i świat cały, i wszystkich ludzi, i bierzemy odpowiedzialność przed Bogiem za siebie, za ludzi, za sprawy świata. Z tego osobistego obcowania a Bogiem kształtujemy swoje sumienie. Sumienie i tylko ono, u Boga urobione, czyni nas pełnymi ludźmi. Zrywając zaś współżycie z Bogiem, niszczymy korzenie sumienia. Jako ludzie bez sumienia sprowadzamy na siebie i drugich wszelkie nieszczęścia.

Pomyślcie tylko przez chwilę: "Jaki ja będę, gdy wykreślę z siebie sumienie?" - Będę jak niewidomy, nie widząc, co dobre, a co złe. Z obcowania w przyjaźni i miłości z Bogiem będziemy mieli sumienie z prawdy i miłości. Bogiem wychowani, stawiając Go na miejscu naczelnym - równocześnie samych siebie bogacimy, siebie samych bogacimy w miłości, która umie iść do świata, do ludzi i mieć za świat i ludzi odpowiedzialność. Jesteśmy niezdolni do czynienia krzywdy. Dlatego nie dziwmy się, że uczony znawca przyszłości ludzkiej powie w telewizji: "Wychowanie człowieka do człowieczeństwa, co się nazywa humanizmem, może się udać tylko z tego, który nie jest tylko człowiekiem. Humanizm bez Boga to jak kwiat, ale ucięty z krzewu. Będzie on przez jakiś czas jeszcze trwał, ale musi zwiędnąć i zginąć. Odcięty od źródła życia, nie zakwitnie i nie będzie miał owocu". Jak owo dwoje dzieci, zostawione w gnieździe wilcząt, bez opieki ludzkiej, nie zginęło z głodu, ale stało się dzikie jako owe wilczątka. Sam pokarm, jaki miały, nie uczynił ich ludźmi, brakowało im rozumu i miłości osób ludzkich, aby dojrzały na osoby ludzkie! A o ludziach dzisiejszej cywilizacji, wychowanych w najlepszych warunkach cywilizacyjnych, w świecie kina, teatru i dobrych warunków mieszkaniowych, powie policja: "Ci ludzie odnieśli się do ofiar swoich przestępstw, jak żadne zwierzę nie odniesie się do człowieka" - Pytam się, czy ludzie naprawdę Boży są zdolni do tego? - Tak, z Boga i tylko z życia z Nim - będziemy pełnymi ludźmi.

Drodzy Bracia! W okresie Wielkiego Postu tak bardzo pełnym Bożych zamysłów powtórzmy sobie ku rozważeniu słowa Bożych wezwań: "Nawróćcie się do Mnie - a Ja do was się nawrócę - Panie, Ty sam nawróć nas do Siebie, to i my do Ciebie z Twoją pomocą się nawrócimy. Chcemy z Ciebie być ludźmi. Chcemy z Ciebie mieć sumienie. Sumienie nasze miłością Twoją urobione sprawi, że do świata pójdziemy z odpowiedzialnością i za ziemskie rzeczy, i za ludzi. Przyniesiemy światu i ludziom miłość". Słyszymy, że w milionowym mieście w jednym kościele przed rokiem spowiadało się 176 tys. ludzi za rok poprzedni, a już w następnym roku 301 tys. To ma swoją wymowę! Panie, prowadź nas. Stale na nowo nawracaj nas do Siebie. Daj nam stałego ducha nawrócenia, stałego ducha pokuty, abyśmy umieli pójść do Ciebie po rozgrzeszenie, po nowe życie - ludzkie z Ciebie.