"Kościół w Polsce miał w historii wielu wybitnych biskupów. Biskup Wilhelm Pluta należy do najwybitniejszych. Mogę spokojnie powiedzieć, że niewielu takich pasterzy miała w naszych czasach Europa. Jego programy duszpasterskie, jego analizy i przemyślenia wybiegają w przyszłość, promieniują intuicją wiary i długo jeszcze będzie z nich się można uczyć duszpasterstwa nowoczesnego i skutecznego"

abp Józef Michalik, Gorzów Wlkp. 22 stycznia 2001 r.


Pic 1

Pamiętajmy nie tylko ten dzień

7 września 1958 roku bp. Wilhelm Pluta w gorzowskiej katedrze otrzymał sakrę biskupią. Tak rozpoczął pasterzowanie w gorzowskim Kościele.

"Ojciec św., przychylając się do naszej prośby wyniósł do godności biskupiej ks. dr. Wilhelma Plutę, kapłana diecezji katowickiej", pisał 7 sierpnia 1958 roku prymas Polski kard. Stefan Wyszyński do gorzowskiego wikariusza kapitulnego ks. prał. Józefa Michalskiego. Wieść o decyzji papieża Piusa XII rozeszła się prędko. W Gorzowie przebywał wtedy ówczesny student psychologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a dziś profesor tej uczelni ks. Zdzisław Chlewiński. - Zapytałem kolegów, czy ktoś zna nominata. Mój kolega z roku ks. Aleksander Juszkiewicz powiedział, że czytał jego pracę z teologii pastoralnej. Poza tym wiedzieliśmy, że jest ze Śląska, ale tu był to wtedy jeszcze człowiek nieznany - wspomina ksiądz profesor.

Z Piekar do Rokitna

Ks. Wilhelm Pluta wyjechał z Katowic w sobotę rankiem 6 września. Zanim opuścił rodzinne strony zatrzymał się w Piekarach przed obliczem Matki Bożej Piekarskiej, patronki ziemi śląskiej. Do nowej diecezji przyjechał kilka godzin później. Był witany od jej granicy. W parafii Goraj na spotkanie wyjechali przedstawiciele gorzowskiego Kościoła na czele z ks. prał. Józefem Michalskim. "Byłem wzruszony, bo mi się przypomniał w tej chwili największy duszpasterz ostatnich stu lat święty proboszcz Jan Vianney, który również na granicy swojej małej diecezji, swojej parafii, którą mu biskup powierzył, zatrzymał się i zaczął się gorąco za nią modlić", wspominał już podczas ingresu biskup-nominat. Ale przedtem odwiedził jeszcze sanktuarium w Rokitnie. Tu długo modlił się przed wizerunkiem Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej, a potem pierwszy raz ubrał biskupie szaty.

Prymas w kwiatach

Tego samego dnia, wieczorem po raz pierwszy wszedł do gorzowskiej katedry. - Normalnie jest tak, że najpierw ksiądz zostaje biskupem, a potem odbywa się ingres. W tym przypadku było inaczej, co jest dopuszczalne w przepisach kościelnych - mówi ks. Chlewiński. Po ingresie jego uczestnicy udali się do rezydencji biskupiej na spotkanie z prymasem kard. Stefanem Wyszyńskim. W katedralnej kronice odnotowano przybycie Prymasa w otoczeniu motocykli i samochodów, gorące powitanie i krótkie przemówienie z balkonu rezydencji do zebranych. Prymasa witano też następnego dnia w niedzielę 7 września 1958 r. "I znów, jak wczoraj w czasie ingresu, kwiaty. Wiele kwiatów. Ks. Prymas obsypany jest kwiatami. Rusza procesja w kierunku katedry. Wśród wiernych entuzjazm nie do opisania. Dzwony katedry rozdzwoniły się potężnie. Wierni w Gorzowie przeżywają wielki dzień: mają Biskupa i radują się Prymasem" - relacjonował ks. Józef Anczarski w Gorzowskich Wiadomościach Kościelnych.

Polska tu przyszła

Niebawem kard. Wyszyński konsekrował nowego biskupa. Wraz z nim, jako współkonsekratorzy, święceń biskupich udzielali bp Bolesław Kominek i bp Henryk Bednorz. - Byłem wtedy w prezbiterium i widziałem, jak bp Wilhelm bardzo głęboko to przeżywał. To było głębokie przeżycie także dla uczestników tych wydarzeń - wspomina ks. Chlewiński. Po Mszy św. bp Pluta dziękował konsekratorowi i biskupom towarzyszącym oraz licznie zebranym wiernym. Po nim przemówił Prymas: "Dziś po raz pierwszy bodaj w tej świątyni konsekrowany jest biskup dla ziemi gorzowskiej. Z tym faktem, że katolicka Polska tu przyszła, tu orze, tu sieje, tu bije młotami w kowadła, tutaj klęka i modli się, tu miłuje, tu nadzieję ma, z tym faktem Stolica Święta liczy się. I to właśnie, że przysyła wam pasterzy, to jest najlepszy znak woli Stolicy Świętej".

Od rodziny

Dwa tygodnie później we wszystkich świątyniach gorzowskiego Kościoła odczytano orędzie bp Wilhelma Pluty. "Rodzina stanowi fundament życia i Kościoła" - pisał. "Chcemy, aby dzieci Boże ziemi gorzowskiej żyły w stanie łaski uświęcającej, małżonkowie zaś w sakramentalnym związku zaślubin małżeńskich, czerpiąc z niego łaski stanu, nieodzowne do świętości życia w małżeństwie i rodzinie. (...) Oto jedno z głównych zdań duszpasterskich naszej diecezji: odbudowa życia rodziny, aby stała się na nowo pierwszą i najlepszą instytucją wychowawczą dzieci Bożych dla świętego życia na ziemi i wiecznego szczęścia w niebie", usłyszeli diecezjalnie.

Typ księdza

Wspomnienie o biskupie jest wciąż żywa szczególnie wśród starszych kapłanów naszej diecezji. Podczas wydarzeń 1958 roku ks. kan. Stanisław Garncarz był diakonem. Potem znalazł się w gronie pierwszych kapłanów wyświęconych przez bp Plutę, którego określa jako postać nietuzinkową. - To był mocny człowiek, mocny duchowo. Według niego ksiądz miał być nie tylko dobrym księdzem, dobrze spowiadać, dobrze nauczać, ale być przed wszystkim święty. I to wymaganie ukazywał swoją osobą. A jako młodzi księża byliśmy tą postacią zafascynowani - zapewnia wieloletni proboszcz gorzowskiej katedry. Kapłaństwo bardzo leżało na sercu bp Pluty. - Kapłan, który tyle razy spotyka się ze swoim biskupem, dodajmy z biskupem o tak bogatej i głębokiej duchowości, chcąc nie chcąc, musi na siebie przyjąć część tego bogactwa duchowego. Dzięki temu powstał typ księdza gorzowskiego o pewnej specyfice właściwej dla tej diecezji - twierdzi ks. Garncarz. Gorzowski duszpasterz dostrzegał w bp. Plucie przede wszystkim rozmodlenie, pracowitość i uczciwość. - Wśród księży mówiło się, że "nasz biskup za wiarę dałby się porąbać". Taka była jego postawa i księża to dostrzegali - mówi ks. Stanisław. - Oby nasza diecezja jak najrychlej wymodliła wyniesienie ks. bp. Pluty na ołtarze.

Autor: Krzysztof Król
Gość Zielonogórsko-Gorzowski nr 36/2008