"Kościół w Polsce miał w historii wielu wybitnych biskupów. Biskup Wilhelm Pluta należy do najwybitniejszych. Mogę spokojnie powiedzieć, że niewielu takich pasterzy miała w naszych czasach Europa. Jego programy duszpasterskie, jego analizy i przemyślenia wybiegają w przyszłość, promieniują intuicją wiary i długo jeszcze będzie z nich się można uczyć duszpasterstwa nowoczesnego i skutecznego"

abp Józef Michalik, Gorzów Wlkp. 22 stycznia 2001 r.


Pic 1

Rozważając te moje słowa, uczcie się kształtować sumienia!

Bp. Wilhelma Plutę o sakrament pojednania "z pobożności" pyta ks. Dariusz Gronowski

(Słowa bp. Wilhelma Pluty zostały zaczerpnięte z jego książek i listów pasterskich)

Dariusz Gronowski: - Czy ma sens spowiedź, gdy penitent nie ma grzechów śmiertelnych, a spowiada się tylko "z pobożności"?

Bp Wilhelm Pluta: - Już z góry trzeba przyjąć, że spowiedź św. "dewocyjna" jest potrzebna jako owocna dla całego rozwoju życia wewnętrznego, mimo że sakrament pokuty jest de facto sakramentem "umarłych", a więc narzędziem, środkiem do nawrócenia człowieka do miłości Bożej, utraconej przez ciężki grzech. Trzeba jej konieczność przyjąć, bo Kościół wzywa do niej pewne kategorie wierzących, nawet do niej obecnie zobowiązuje, mimo że w ciągu wieków różnie tę sprawę konkretnie rozstrzygano. Kościół ma jakieś racje. Rozpatrzmy je w tym celu, aby one były pomocą w zdobyciu przekonania do dobrego odprawiania spowiedzi jako konieczności w dążeniu do pełnego życia wewnętrznego.

- O jakie racje chodzi?
- Nie są chyba absolutnie pełnymi racjami te, które na ogół wszyscy znamy: spowiedź św. "dewocyjna" jest wybitnym środkiem kierownictwa duchownego, jest skutecznym środkiem pomnażania życia Bożego w nas, zresztą środkiem odpuszczenia grzechów tzw. powszednich. Te racje nie są w pełni absolutne, bo podane skutki, zresztą cenne i prawdziwe, można też w inny sposób osiągnąć. Racji słuszniejszej trzeba szukać w specyfice sakramentu pokuty, a ona się bierze z dobrze zrozumiałego procesu sakramentu pokuty, zwanego przebaczeniem (winy). Ten proces dobrze zrozumiany może wychować penitenta do postaw bardzo owocnych w jego życiu wewnętrznym.

- W sakramencie pojednania następuje przebaczenie grzechów...
- Sakramentalny wyrok przebaczenia usłyszany w formie Bożego działania rozgrzeszenia przypomina, że Bóg sam, Chrystus na krzyżu umarły, i tylko On jedyny, może grzechy wziąć na siebie, moje grzechy, a nie mój akt duchowny, np. żalu, i odpuszcza mi je. Jeżeli ten akt to sprawia, to tylko na mocy Bożej łaski przebaczenia dokonanego w dziele krzyża, na którym i za moje grzechy umarł, podarowany i mnie (wydał siebie za mnie, liczba pojedyncza) Jezus Chrystus, podarowany mi przez Boga Ojca. A więc nie ja, ale Bóg jest jedyną mocą miłości gładzącej grzechy. A więc konieczna jest postawa wdzięczności i całkowitej uległości wobec łaskawości Bożej, która zawsze na mnie czeka i zawsze trzeba się na nią otwierać.

- A poczucie winy u człowieka i jej przebaczenie?
- Sakrament pokuty jako sąd wyrobić ma poczucie rzeczywistej winy człowieka względem Boga, a więc czynu, za który jest zawsze człowiek odpowiedzialny, a więc ma wyrabiać w człowieku poczucie wolności, bo bez aktu wolnej decyzji na zło nie ma winy. A skoro autentyczna wina jest i niosę ją przed sąd Boży w sakramencie pokuty, to się przyznaję do wolności, a więc i do wolności na decyzję przeciwną. Mogę powziąć wolną decyzję, że się zmienię. To wychowanie do świadomości wolności moralnych ma wielkie znaczenie wobec pewnych przegięć w psychologii wychowawczej, chcącej tzw. winy człowieka, moralne błędy, czyny złe tłumaczyć „psychologicznie” (pomijam szczegóły), tak że człowiek jest istotą niewinną. Wyrabianie poczucia winy przez przygotowanie się do odprawienia sakramentu przebaczenia winy ma wielkie znaczenie wychowawcze, opiera się bowiem na realizmie poznania człowieka, na jego możliwościach wyboru zła lub dobra (pomijam wypadki anormalnej psychiki), a więc budzi w człowieku poczucie wolności. Wolność jest jednym z głównych elementów wielkości człowieka i warunkiem w ogóle wychowania, a nie tresury, której elementem istotnym jest reakcja mechanistyczna na bodźce. Wreszcie przez stawanie przed trybunałem osądzania winy, jakim jest Kościół, bo tylko on ma sakramenty, wychowujemy się do poczucia winy względem Kościoła, na co dziś nowa teologia mocny kładzie akcent. Poczucie winy człowieka względem Kościoła jako winy także Kościoła chroni przed wyrabianiem indywidualizmu, jaki może zaciążyć na trosce o osobisty rozwój życia wewnętrznego. Wina osobista człowieka „szkodzi” Kościołowi, bo i tzw. mała wina, „małe” grzechy są plamą rażącą na ślubnej szacie Kościoła, który musi być historycznie rozmodloną społecznością świętych, skoro Kościół jest historyczną rzeczywistością styku z dziełem i Osobą Chrystusa. On zaś ujawnić się musi w zwycięskiej łasce ukazanej na ludziach Kościoła, świętych, którzy sobie nie mogą pozwalać na tzw. powszednie grzechy.

- W spowiedzi św. stajemy wobec przepisów czy wobec Osoby?
- Dziś panuje powszechna tendencja odwrotu od postawy moralnej posłuszeństwa przepisom, paragrafom i przykazaniom nawet. Wszyscy chcą mówić o naruszeniu, o skrzywdzeniu obiektywnych wartości przez każdy czyn niegodny, choćby tzw. powszedni. A cóż może bardziej przygotować do gotowości, do posłuszeństwa i Bogu, do nauczenia szacunku dla wartości, jak spotkanie (może i udane „doświadczenie”) z najwyższą Osobową Wartością, jaką jest Pan Bóg? Stąd to bardzo wielkie znaczenie całego procesu rozwoju życia wewnętrznego, którego zadaniem jest najdoskonalsze spotkanie z Osobą Boską przez różne aktywizacje składające się na jeden wielki proces wysiłku, na razie więcej lub mniej udanego spotkania nie z „przepisanymi przykazaniami”, ale z żyjącą Osobą Chrystusa Boga. Wartość ta jeszcze wzrasta wobec faktu, że trzeba człowieka wychować do poczucia winy wobec Boga, które równocześnie wychowuje do poczucia wolności, wolności także i w decyzji na odwrót od siebie, a zwrot do Boga jako najwyższego Dobra.

- Jakie są warunki dobrej spowiedzi "z pobożności"?
- Wdzięczność Panu Bogu za dar ukrzyżowanego za mnie Syna, bo tylko dzięki Niemu mam wszelkie winy odpuszczone. Do przeżycia wielkości daru Ukrzyżowanego i wdzięczności wobec Bożej dobroci ma pośrednio przygotować szeroko uwzględnione rozmodlenie penitenta, medytacyjno-kontemplacyjne przygotowanie do sakramentu pokuty, zwłaszcza rozmyślanie nad Bożym słowem. Wyrabianie poczucia autentycznej winy wobec Kościoła "obrażonego" przez jakiekolwiek grzechy i odpowiedzialności za uwidocznienie świętości Kościoła. Wreszcie – wyrabianie sumienia na odczuwanie każdego grzechu jako zła jest wyakcentowane przez przypomnienie zadośćuczynienia w postawie poenitentia continua, co na pewno oznacza ducha pokuty, aversio a creatura, umiar, i to stale praktykowany w stosunku do dóbr doczesnych, oraz dystans.

- Co jeszcze jest potrzebne, by dobrze przygotować się do spowiedzi?
- Duża częstotliwość i regularność w odprawianiu spowiedzi "z pobożności" wcale nie są już same przez się dowodem, że spowiedź ta może być świadectwem wyrobienia duchowego penitenta ani dowodem, że się ta spowiedź sama przez się przyczynia do rozwoju życia wewnętrznego. Trzeba bardzo pilną uwagę zwrócić na same winy, jakie przynosimy do takiej spowiedzi. Przez to bowiem, że nie są to tzw. ciężkie grzechy, mogą wcale nie poruszyć serca do żalu ani do wdzięczności wobec łaskawości przebaczenia, idącego z krzyża! Bo żal to nie jest wyrażenie ubolewania, "że się tak stało", lecz gotowość do zmiany złej postawy, a bez autentycznego żalu spowiedź i „z pobożności” jest nieważna! Żal wyraża się w wewnętrznej gotowości do zmiany w postępowaniu, a stwierdzalnej jej autentyczności w następnych spowiedziach, ukazujących faktyczność zaszłej zmiany albo co najmniej osłabienie przywiązania do złych postaw. Przy określaniu winy w spowiedzi "z pobożności" chodzi nie tyle o wyliczenie numeryczne czy kwalitatywne poszczególnych grzechów, wypadków, ile o ujawnienie postawy zasadniczej, z której się te poszczególne uchybienia biorą. Modlitewne, bezpośrednie spotkanie się w medytacyjno-kontemplacyjnej formie z Bożym słowem, a zwłaszcza z Wcieloną Osobą Jezusa Chrystusa, dialog serdeczny z Nim, i tylko taki dialog, mogą nam w ciszy i skupieniu dać powoli usłyszeć, co nam mówi Pan Bóg i o co nas prosi, o jaką zmianę we mnie Mu chodzi.

- Skąd biorą się uchybienia u ludzi "pobożnych"?
- Oto postawy, bardzo często u dusz „pobożnych” przecież zachodzące, z których się bierze tyle uchybień: nasze szukanie siebie w różnych postaciach, nasza oziębłość, ospałość w życiu modlitewnym i pracy duszpasterskiej, nasza przeciętność, letniość" duchowna, nasze lenistwo (nie w sensie fizycznym), brak serca, niekiedy aż tak zamkniętego, iż nie rodzi dobroci dla otoczenia ani wyrozumiałości dla słabości i głupoty tego otoczenia, nasza wielka szarzyzna, codzienność w życiu wewnętrznym i w pracy w Kościele, ujawniana brakiem rozmachu we wszystkim, do czego nas Bóg powołał, nasz brak dystansu do dóbr tak nam łatwo dostępnych. Takie postawy mogą nam się ujawnić tylko, jak jeszcze raz powtarzam, w świetle naszej postawy medytacyjno-kontemplacyjnej.

- Jaka jest rola rachunku sumienia?
- Chcemy nad naszym dialogiem z Panem Bogiem często się zastanawiać. Takie zastanawianie się nazywamy rachunkiem sumienia. Dla kształtowania sumienia jest on niesłychanie ważny. Szczególnie dzisiaj, gdy życie goni nas nieustannie i pochłania zupełnie. Tyle jest hałasu dookoła nas i tyle hałasu w nas. Tyle wpływów, nieraz złych, które nas nieustannie i bezwiednie kształtują i które będą nas niechybnie kształtować, o ile nie znajdziemy chwili czasu i ciszy na wejrzenie Najświętszemu Bogu w oczy. Trzeba nam stawić siebie samych w świetle Jego prawdy i miłości. Wtedy dopiero poznamy, czy chodzimy Jego drogami i czy odpowiadamy na Boże wezwania prawdy i miłości, któreśmy słyszeli. Musi to być wejrzenie na siebie i Pana Boga w postawie modlitewnej, jak modlitwą musi być słuchanie prawdy Bożej podawanej nam przez Kościół. Takim modlitewnym rachowaniem się z Panem Bogiem jest najpierw codzienny rachunek sumienia.

- Jak przeprowadzić taki codzienny rachunek sumienia?
- Może być krótki, trwający 2 lub 3 minuty, ale codzienny. Znaleźć musimy najpierw chwilę spokoju, postarać się o ciszę około siebie, w sobie, stawiać się w obecności Boga, najlepszego Ojca, znającego nas jak nikt nas nie zna. Najlepiej jest stanąć w tym momencie pod krzyżem. Można i usiąść, aby tym swobodniej skierować całą świadomość ku Bogu, bez przeszkód ze strony spracowanego ciała. Po krótkim pacierzu, po hołdzie i dziękczynieniu złożonym Panu Bogu trzeba przejść w myśli cały nasz dzień, zajęcia i spotkania z ludźmi, uczucia i myśli, słowa i czyny. Zrobi się z tego duży kolorowy film. Zapytamy samych siebie, jakimi byliśmy ludźmi, czy spełniliśmy to, czego od nas chciał Ojciec Niebieski i czego bliźni nasi mieli prawo od nas oczekiwać. Poznamy na pewno dobre i co było złe. Przypomnimy sobie, komu sprawiliśmy radość i dla kogo byliśmy może nieszczęściem. Będziemy pytać, czy wiernie spełniliśmy postanowienie, powzięte na ostatniej spowiedzi św. Przede wszystkim zapytamy, czy Pan Bóg jest w nas przez swoją miłość, czy jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, bez grzechu ciężkiego. Odbywajmy podobny rachunek sumienia z dziećmi w rodzinie od chwili, gdy dojdą do używania rozumu. Wskazujmy im w ciągu dnia na popełniane uchybienia i nie szczędźmy im pochwały za dowody dobroci serca – dzieci bowiem wieczorem nie pamiętają często, co czyniły w ciągu dnia. Kończmy rachunek sumienia pełnym miłości spojrzeniem na krzyż, na podobieństwo łotra wiszącego z Panem na Kalwarii. Chrystus na pewno nas oświeci i tak nam skruszy serce, że uznamy swoje winy i oderwiemy się od nich żalem wzbudzonym z miłości do Ukrzyżowanego. Może to być i ostatnie nasze pojednanie się z Panem Bogiem. Z lekkim sumieniem, pogodzeni z Bogiem, z sobą samym i z otoczeniem pójdziemy na spoczynek. Dzięki takiemu rachunkowi sumienia, szczególnie gdy czynimy go codziennie, dokonuje się, przy pomocy łaski Bożej, bardzo skuteczne uczulenie naszego sumienia.

- Codzienny rachunek sumienia zaowocuje przy spowiedzi?
- Winy nasze popełnione, poznane i uznane w ciągu dni i tygodni zaniesiemy po jakimś czasie do spowiedzi św. Tu jeszcze raz dokonamy owego rachowania się z Panem Bogiem, raz jeszcze stawimy się w świetle Jego prawdy i ocenimy odcinek naszego życia: czy było drogą prawdy i miłości. Zapytamy Pana Boga o rozwój i postęp naszego życia, porównamy je z poprzednim okresem i wyznaczymy sobie jakieś szczegółowe zadanie do pracy nad sobą na czas najbliższy. W sakramencie pokuty działa już bezpośrednio na nas Jezus Chrystus, leczącą mocą swojej łaski. Możemy się spodziewać, że tak pojęta spowiedź św. będzie zarazem bardzo silnym środkiem kształtowania sumienia.

- To, co Ksiądz Biskup proponuje, kosztuje dużo wysiłku. Czy warto?
- Najpiękniejszym owocem wychowawczej pracy winien być człowiek Boży kierujący się sumieniem. Rozważając te moje słowa, uczcie się kształtować sumienia! Wskazania te są możliwe do wykonania dla wszystkich. Tyczą zarówno kapłanów, jak i wiernych świeckich. Im więcej nas będzie w rodzinie, na wsi, w mieście i w całym narodzie takich, którzy będą się liczyć ze swoim sumieniem, kształtowanym na Bożej prawdzie i miłości, i którzy będą zgodnie z sumieniem postępować – tym bardziej braterski i Boży będzie świat rodzin, wsi i miast, całego narodu. Któż z nas tego nie pragnie?
Autor: ks. Dariusz Gronowski
Aspekty, dodatek diecezjalny do Tygodnika Katolickiego "Niedziela", 03/2008